Ośrodek Terapii Tańcem i Ruchem Iba
O dobroczynnych skutkach tańca pisze się wiele. Duży nacisk kładzie się ten aspekt tańczenia, który podsumowuje hasło – taniec jest dobry na stres. Podkreśla się znaczenie uwalniania endorfin, nazywanych przecież potocznie hormonami szczęścia. Mówimy – tańczyć z radości. Łącząc w jedno te dwa stany na poziomie psychicznym, motorycznym i fizjologicznym. Przypomnij sobie w jakiej sytuacji mówisz, albo myślisz – aż chciałoby się zatańczyć!
W tym tekście napiszemy jednak o innym źródle przyjemności z tańczenia. Wiadomo, że tańczenie najczęściej polega na poruszaniu się do muzyki. A przyjemność, którą czerpiemy z muzyki, w dużym stopniu wiąże się z przewidywaniem. Zaczynamy słuchać melodii i mimowolnie odnajdujemy powtarzający się w niej rytmiczny wzór. Nieświadomie podążamy za nim, wrażliwi na długości fraz i akcenty. Umysł zaczyna przewidywać wszystkie zwroty w muzycznej akcji. To przewidywanie jest ekscytujące, podobnie jak moment, w którym antycypacja i rzeczywistość się spotykają. Limbiczny układ przewidywania i nagrody obdarza nas wówczas hormonalną gratyfikacją. Przyjemnym poczuciem spełnienia.
Taniec do muzyki wymaga podwyższonego poziomu synchronizacji ciała i umysłu. Nie można usłyszeć rytmu, a następnie się do niego poruszać. Nieświadomie organizujemy więc swój ruch tak, by sprostać rytmowi, który jest z ruchem jednoczesny. Kiedy umysł i ciało przewidują i poruszają się jako jedność, przyjemność hormonalna jest więc jeszcze większa!
Powstaje pytanie, czy tańczenie bez muzyki uboższe jest o dopaminowy koktajl. Nikt tego nie zbadał. Kiedy jednak poruszamy się w ciszy, to odnajdujemy swój rytm. Swoje frazy, tempo, mocniej zaznaczone fragmenty. Dostrajamy się do siebie. Swojej melodii. Inne to jest spełnienie. Może bardziej subtelne w odczuciu. Głębsze jednak w konsekwencjach.